Want to create interactive content? It’s easy in Genially!
cytaty z lektur klasa VIII
e.muntowska
Created on May 7, 2021
Start designing with a free template
Discover more than 1500 professional designs like these:
Transcript
ARCYMISTRZ ARCYDZIEŁ
Podaj imię i nazwisko autora oraz tytuł lektury. Niech ta potyczka wyłoni klasowego arycmistrza arcycdzieł lektur obowiązkowych do egzaminu ósmoklasisty! Przed Wami 20 fragmentów. Do dzieła! Pozwodzenia!!!
Duszo przeklęta czy błoga,Opuszczaj święte obrzędy!Oto roztwarta podłoga,Kędy wszedłeś, wychodź tędy.Bo cię przeklnę w imię Boga.
Cały świat teraz zaczynał się dla starca i kończył się na jego wysepce. Zżył się już z myślą, że nie opuści wieży aż do śmierci i po prostu zapomniał, że jest jeszcze coś poza nią.
Z tego stroju i z tej broniMarsowego znać piastuna,Co w rycerskiej zbiegł pogoniOd bieguna do bieguna.Oby moja Artemiza,Światu groźne me żelazo,Krwią, jak gąbka napęczniałe,Przemówiło choć tą raząWam na wiarę – mnie na chwałę.
A gdy konia już z izby wywiedli,Potem do niej wszedł ksiądz z Panem Bogiem;I żołnierze od żalu pobledli.A lud modlił się klęcząc przed progiem.Nawet starzy Kościuszki żołnierze,Tyle krwi swej i cudzej wylali,Łzy ni jednej - a teraz płakali
Zrobił to, co obiecał – i wiele, wiele ponadto. Dla Maleńkiego Tima, który nie umarł, był drugim ojcem. Stał się tak dobrym przyjacielem, tak dobrym chlebodawcą, tak dobrym człowiekiem, ze lepszego nie znajdziesz w naszym starym mieście ani też w żadnym na całym świecie.
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,Choć się nawysszej wzbije, a proste promienieŚciągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.
Wytłumaczyłem mu, że baobaby nie są krzakami, lecz drzewami, i to tak dużymi jak kościoły, i gdyby nawet zabrał ze sobą całe stado słoni, to nie dałyby one rady jednemu baobabowi.
Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.
Kto to?… zawołał ktoś?… czy to ja samaZa siebie samą modliłam się?… Żmija,Kobieta, siostra — nie siostra… Krwi plamaTu — i tu — i tu —
Właśnie z lasu wracało towarzystwo całe,Wesołe, lecz w porządku. Naprzód dzieci małe Z dozorcą, potem Sędzia szedł z Podkomorzyną, Obok pan Podkomorzy otoczon rodziną; Panny tuż za starszymi, a młodzież na boku; Panny szły przed młodzieżą o jakie pół kroku (Tak każe przyzwoitość). Nikt tam nie rozprawiał O porządku, nikt mężczyzn i dam nie ustawiał: A każdy mimowolnie porządku pilnował; Bo Sędzia w domu dawne obyczaje chował, I nigdy nie dozwalał, by chybiano względu Dla wieku, urodzenia, rozumu, urzędu. Tym ładem, mawiał, domy i narody słyną, Z jego upadkiem domy i narody giną. Więc do porządku wykli domowi i słudzy; I przyjezdny gość, krewny albo człowiek cudzy, Gdy Sędziego nawiedził, skoro pobył mało, Przyjmował zwyczaj, którym wszystko oddychało.
Jest szczupły, pracuje jako akwizytor u „Wedla”, zna język niemiecki. Przed kilkoma tygodniami na rozkaz Naczelnika Szarych Szeregów rozpoczął ryzykowną, lecz dużej wagi próbę dostania się do gmachu gestapo przy alei Szucha, jako dostawca czekoladek i cukierków „Wedla”. Udało się! Od pewnego czasu co drugi, trzeci dzień jest na alei Szucha i krążąc po korytarzach i pokojach różnych pięter olbrzymiego gmachu - zbiera zamówienia na wyroby „Wedla”. Nerwy ma napięte, w czasie tych pierwszych swych wizyt na Szucha, do ostateczności. Słuch i wzrok wchłaniają najdrobniejsze szczegóły. Próbuje „towarzyskich” rozmów z gestapowcami.
Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...
Jakiż to chłopiec piękny i młody? Jaka to obok dziewica? Brzegami sinej Świtezi wody Idą przy świetle księżyca. Ona mu z kosza daje maliny, A on jej kwiatki do wianka; Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, Pewnie to jego kochanka.
— Skąd jesteście?— Jestem Polak. — Coście robili dotąd? — Tułałem się. (…) — Potrzebuję odpoczynku. — Czy służyliście kiedy? Czy macie świadectwa uczciwej służby rządowej? Stary człowiek wyciągnął z zanadrza spłowiały jedwabny szmat, podobny do strzępu starej chorągwi.
Hej! Gerwazy! daj gwintówkę,Niechaj strącę tę makówkę!
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działoI spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.
"Bardzo proszę" ... mocium panie...Mocium panie... "me wezwanie"... Mocium panie... "wziąć w sposobie"... Mocium panie... "wziąć w sposobie, Jako ufność ku osobie"... Mocium panie... "waszmość pana, Która lubo mało znana... Która lubo mało znana"...
Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany.Już letniczek pisany I uploteczki wniwecz, i paski złocone - Matczyne dary płone. Nie do takiej łóżnice, moja dziewko droga, Miała cię mać uboga Doprowadzić, nie takąć dać obiecowała Wyprawę, jakąć dała.
- Dzień dobry. Dlaczego przed chwilą zgasiłeś swą lampę? - Taki rozkaz - odpowiedział Latarnik. - Dzień dobry. - Cóż to znaczy rozkaz? - Rozkaz gaszenia lampy. Dobry wieczór. Zapalił lampę. - Dlaczego zapaliłeś? - Taki jest rozkaz - odpowiedział Latarnik.
Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim, Moja droga Orszulo, tym zniknienim swoim. Pełno nas, a jakoby nikogo nie było: Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
Mój pożar Troi nie dość świeci, mój ogień nie dość parzy. Myślałem jednak, że gdy wyrównam Homerowi, to wystarczy. Pewna nieśmiałość i małe rozumienie o sobie przeszkadzały mi zawsze. Oto, gdy rzeźbiarz chce stworzyć postać boga, szuka sobie wzoru, jam zaś nie miał wzoru. Nie widziałem nigdy płonącego miasta i dlatego w opisie moim brak prawdy.