Full screen

Share

Show pages

               SKAMANDER                

Want to create interactive content? It’s easy in Genially!

Get started free

Skamander

Aleksandra Aleksiejew

Created on March 27, 2021

Start designing with a free template

Discover more than 1500 professional designs like these:

Transcript

SKAMANDER

- powstała u schyłku 1919 roku (pierwsze wystąpienie w grudniu) w Warszawie. grupa poetycka, która zajęła ważne miejsce w życiu kulturalnym polskiego dwudziestolecia.

Grupa "Skamander"

Jan Lechoń

Kazimierz Wierzyński

Jarosław Iwaszkiewicz

Antoni Słonimski

Julian Tuwim

Rdzeń grupy stanowiło pięciu poetów:

Nazwa grupy

Swoją nazwę grupa wzięła od mitologicznej rzeki Skamander, opływającej Troję. Jednocześnie jednak zawarta jest w niej aluzja do słynnego zdania z „Akropolis” Stanisława Wyspiańskiego: „Skamander połyska, wiślaną skrzący się falą”.

Lata istnienia

Grupę zaczęto formować w latach 1916 -1918 na Uniwersytecie Warszawskim wokół pisma "Pro Arte et Studio". Przetrwała ona do 1939 roku, choć pierwsze znaki rozpadu były już widoczne 10 lat wcześniej (około 1929 roku). Członkowie grupy nie czuli już tej więzi pokoleniowej i ideowej, co na początku było tak bardzo widoczne i pokrzepiające. Na rozpad grupy wpływ miała także postać Józefa Piłsudskiego. Gdy marszałek dokonał zamachu majowego w 1926 roku i ogłosił rządy sanacji, skamandryci podzielili się między jego gorących zwolenników (Lechoń) i zagorzałych przeciwników.

Tytuł prasowy

Pierwszym prasowym organem skamandrytów było warszawskie czasopismo młodzieży akademickiej Uniwersytetu Warszawskiego „Pro Arte et Studio”, w którym to w 1918 roku Julian Tuwim opublikował swój skandalizujący i piętnujący zakłamane społeczeństwo poemat "Wiosna".Profil pisma zmienił się z tradycjonalistycznego i bardzo eklektycznego, nawiązującego do tradycji literacko-artystycznych Młodej Polski na awangardowy w chwili, gdy jego redakcję objęli skamandryci. To oni w styczniu 1919 roku zmienili nazwę tytułu na „Pro Arte”. Ostatni numer ukazał się we wrześniu 1919 roku.

Drugim organem prasowym skamandrytów, trybuną ich poglądów był miesięcznik poetycki „Skamander”, ukazujący się w latach 1920-1928 oraz 1935-1939. Do 1935 roku „Skamander” był pismem prezentującym i popularyzującym poglądy tej grupy i jej naśladowców. Potem zaczęły się pojawiać w nim teksty artystów wcześniej pomijanych, np. żagarystów, artykuły krytycznoliterackie, fragmenty dramatów czy powieści, recenzje malarskie, teatralne, filmowe czy polemiki.

,,Picador” stał się zarazem miejscem, gdzie kształtowały się nowe formy kontaktu twórcy z publicznością: kontaktu bardzo bezpośredniego, posługującego się żartem, drwiną, zabawą, przebiegającego w kabaretowo‑karnawałowej atmosferze.

29 listopada 1918 roku na Nowym Świecie nr 57 w Warszawie poeta Tadeusz Raabe zorganizował kawiarnię artystyczną „Pod Picadorem”, gdzie skamandryci prezentowali swoje utwory.

Tablica na budynku przy ul. Nowy Świat 57 w Warszawie upamiętniająca powołanie grupy "Skamander"

Skamandryci nigdy nie stworzyli konkretnego „programu”, ponieważ nie chcieli ograniczać swej dowolności artystycznej. We "Słowie wstępnym", opublikowanym w pierwszym numerze „Skamandra” pisali:

Program

„...chcemy być poetami dzisiejszego dnia i w tym nasza wiara i cały nasz program (…), nie występujemy z programem, gdyż programy są zawsze spojrzeniem wstecz."

Choć byli grupą bezprogramową, to jednak można wyróżnić w ich światopoglądzie kilka istotnych punktów dotyczących nowego ujęcia poezji, a w szczególności:

  • konieczność nawiązania do tradycji i dorobku kulturowego, co potwierdza pogląd, iż nie byli oni rewolucjonistami słowa,
  • dążenie do związania poezji z życiem politycznym,
  • stworzenie poety-uczestnika, poety „słowiarza”, „człowieka tłumu”, czyli biorącego udział w życiu państwa i społeczności, rzemieślnika słowa, a nie wyobcowanego artysty wychwalanego w romantyzmie czy modernizmie, przy jednoczesnym dążeniu do osiągnięcia doskonałości artystycznej,
  • włączenie do języka poezji elementów języka potocznego, czyli kolokwializmów, neologizmów, gwaryzmów i wulgaryzmów oraz humoru, ironii, satyry i dowcipu,
  • łączenie różnych form wypowiedzi (liryka, satyra, ironia),
  • domaganie się klasycznych reguł wiersza,
  • zachwyt nad życiem i teraźniejszością.

Antoni Słonimski

Poeta miał wielkie poczucie humoru, co wyrażał nie tylko w felietonach i recenzjach, lecz przede wszystkim w tekstach kabaretowych. Ważną rolę w twórczości poety odegrały podróże zagraniczne. Po wybuchu drugiej wojny światowej razem z żoną wyjechał do Francji. W 1940 roku, po kapitulacji Paryża, przeniósł się do Londynu. Tam opublikował tom poezji "Alarm". Polski poeta należał do specjalnej grupy układającej program UNESCO, a w latach 1946-1948 stał na czele międzynarodowej sekcji literatury działającej w ramach UNESCO. W 1949 roku objął stanowisko dyrektora Instytutu Kultury Polskiej w Londynie. W 1951 roku Słonimski powrócił na stałe do Polski i wznowił swoją działalność poetycką i pisarską. Od 1956 roku przez trzy lata pełnił funkcję prezesa Związku Literatów Polskich. W latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia przeszedł do opozycji demokratycznej ze względu na jego liberalne poglądy, a także żydowskie pochodzenie. Antoni Słonimski zginął 4 lipca 1976 roku w Warszawie w wypadku samochodowym.

urodził się 15 listopada 1895 roku w Warszawie. Pochodził z żydowskiej rodziny zasłużonej w przeszłości dla polskiej nauki i kultury.Antoni po ukończeniu gimnazjum dostał się na warszawską Akademię Sztuk Pięknych. ASP ukończył w 1917 roku. Jednocześnie, obok malowania, rozwijał swój talent literacki. Jeszcze w czasie trwania pierwszej wojny światowej współpracował z takimi czasopismami kulturalnymi jak „Pro Arte” i „Sowizdrzał”. W tym drugim piśmie był głównym karykaturzystą. Z czasem jednak na łamach tego tygodnika pojawiało się więcej jego tekstów niż prac plastycznych. Słonimski oczywiście współpracował z naczelnym organem prasowym ugrupowania, czyli pismem „Skamander” od jego początku w roku 1920 do wybuchu drugiej wojny światowej. Poeta pisał poza tym do „Zdroju”, „Kuriera Polskiego”, a od 1924 roku dla „Wiadomości Literackich”, gdzie odpowiedzialny był za prowadzenie stałego felietonu, działu recenzji teatralnych, a także uszczypliwych recenzji zatytułowanych „Książki najgorsze”. Jako publicysta opowiadał się za racjonalizmem i demokracją. Potępiał komunizm i nacjonalizm.

Tematem utworu jest emigracja i odrzucenie. Wiersz jest przykładem liryki bezpośredniej i ma formę modlitwy skierowanej do Boga. Występują w nim rymy żeńskie parzyste lub przeplatane. Anafora „że” pełni funkcję wyliczenia powodów smutku. Często pojawiają się metafory i epitety podkreślające myśli osoby mówiącej. Podmiot liryczny powraca statkiem po długiej emigracji do domu. Męczącą podróż urozmaica sobie analizą uczuć, w których radość z powrotu do kraju miesza się ze świadomością, iż przez długie miesiące, a może i lata nie zobaczy prawdziwie gwiaździstego nieba i nie usłyszy szeleszczącego morza. Dostrzega dzikie łabędzie. Przewiduje, że powrócą one nad morze, gdy zaczną tęsknić. Podmiot liryczny zdaje sobie sprawę, że w ojczyźnie, miejscu jego urodzenia nikt go nie oczekuje i nie cieszy się na jego powrót. W wierszu przewija się wiele uczuć, od radości z powrotu do domu, poprzez tęsknotę za morzem, aż do strachu przed zapomnieniem czy wzburzenia z powodu faktu, iż jest się zmuszonym do życia na emigracji, a z drugiej strony - wzbudza się gniew z powodu konieczności egzystowania z dala od najbliższych, braku kontaktu z rodziną czy wiadomości o losach Polski.

Smutno mi Boże

Że z po­dró­ży da­le­kiej do oj­czy­zny pły­nę I że się ser­ce z pier­si wy­ry­wa bez­rad­nie, I że mnie cze­ka nie­bo oj­czy­zny mej sine, Że już gwiazd nie zo­ba­czę, co błysz­czą jak żad­ne, Że mnie sze­le­stem tkli­wym że­gna ci­che mo­rze - Smut­no mi, Boże! Dzi­kie nade mną pły­ną na pół­noc ła­bę­dzie, Lecz znów przy­fru­ną nad mo­rze, gdy ze­chcą. Że tam się uro­dzi­łem, gdzie przy­jąć mnie nie chcą. Że kraj oj­czy­sty, kie­dyś był pięk­ny w le­gen­dzie. Że mnie prze­kli­na ję­zyk, w któ­rym two­rze - Smut­no mi, Boże! Że nikt mnie tu­taj szy­der­czo nie py­tał O krew moją i dzia­dów, któ­ry­mi się szczy­cę I że w dzie­ciń­stwa mego wra­cam oko­li­cę. I że mnie w Pol­sce nikt nie bę­dzie wi­tal, I że na go­rycz moją nic już nie po­mo­że - Smut­no mi, Boże! Że jest tam w kra­ju ktoś, kto tyl­ko lubi, Że dla naj­lep­szych le­d­wo je­stem obo­jęt­ny I że mnie pali ten ogień na­mięt­ny, Że nam żar­li­wą mi­łość, co mnie gubi Do zie­mi, któ­rej ser­ce za­po­mnieć nie może - Smut­no mi, Boże!

Wiersz jest swoistym manifestem młodości, jej wolnościowych ideałów, oddawania się marzeniom, o czym świadczy nawet jego tytuł, zaczerpnięty z języka łacińskiego, w którym „credo” oznacza: „wierzę”. Poeta portretuje młodość jako najlepszy czas w życiu człowieka. Charakteryzuje ją poprzez wyszczególnienie cech, które powinna mieć: bezkompromisowość, dynamizm, nieprzewidywalność i nieokiełznanie. Autor radzi, aby cieszyć się młodością, czerpać z niej przyjemności, gdyż starość szybko przychodzi. Uważa, że gdy się jest młodym, nie można chodzić na kompromisy, ulegać materialnym żądzom. W czterech czterowersowych rymowanych zwrotkach (układ ABBA) podmiot liryczny używa symbolu lisa jako człowieka cechującego się chciwością, drobiazgowością i przewrotnością. Przenośne znaczenie zyskują także pióra flaminga. Symbolizują one stagnację i rozleniwienie. Na uwagę zasługuje wykorzystanie negatywnie nacechowanych epitetów służacych dobitnemu scharakteryzowaniu materialistów: brzuch pełny, wypchana kiesa, pełna misa. Z kolei pozytywnie nacechowane epitety służą opisaniu młodości: złote ostrze, nagła młodość, ostra klinga, śmiałe oko, najdziksze ostępy, pióra skrzydlate.

Credo

Łotrem jest, kto w młodości znosi kompromisy, Kogo nęci brzuch pełny lub wypchana kiesa… Łotrem jest, kto nie marzy, jak ten z Cervantesa, Aby słońca dosięgnąć złotym ostrzem spisy! Godzien wzgardy, kto jeno pełnej szuka misy I kto iskier mieczami śmiałości nie krzesa, Kogo wstrzyma w zapędzie ostrożności kresa, Kto nie lata jak orły – lecz stąpa jak lisy. Młodość winna być nagła i ostra jak klinga. Fale życia pruć chyżo jak łódka wikinga, Śmiałym okiem w najdziksze przenikać ostępy, Nim przezornej starości wiek nadejdzie tępy, Zanim los, orle skrzydła łamiący na strzępy, Nie zmieni piór skrzydlatych na pióra flaminga.

Na początku lat 30. pełnił funkcję sekretarza poselstwa polskiego w Danii, a następnie w Belgii. Wiele podróżował, m.in. do Włoch i Francji. Podczas wojny mieszkał z żoną w Stawisku, gdzie prowadzili dom otwarty dla artystów. W 1945 roku został redaktorem tygodnika „Nowiny Literackie”, a dziesięć lat później objął redakcję „Twórczości”. Funkcję tę sprawował do śmierci. Zmarł w roku 1980 w Warszawie.

Jarosław Iwaszkiewicz

urodził się w 1894 roku w Kalniku na Ukrainie. Był poetą, prozaikiem, dramaturgiem, eseistą i tłumaczem. W roku 1902 po śmierci ojca wraz z rodziną wyjechał na kilka lat do Warszawy, później Iwaszkiewicz powrócił na Ukrainę. Nawiązał przyjaźń z kompozytorem K. Szymanowskim; rozpoczął studia prawnicze i muzyczne w Kijowie. Od roku 1918 związał się w Warszawie z grupą skupioną wokół pisma „Pro Arte et Studio”. Był jednym z członków grupy poetyckiej "Skamander". W 1919 roku pojawił się jego pierwszy tom poetycki ,,Oktostychy". Poeta poza działalnością w ramach grupy "Skamander" współpracował z wieloma innymi środowiskami literackimi. Ożenił się z Anną Lilpop, córką zamożnego przemysłowca, która przez całe swoje życie związana była z literaturą, posiadała zdolność inspirowania twórców, z którymi była zaprzyjaźniona. W 1928 roku Iwaszkiewicz zamieszkał w Podkowie Leśnej w domu nazwanym Stawiskiem, gdzie obecnie mieści się Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów.

Utwór stanowi wyjaśnienie genezy zbioru. Wiersz należy do liryki bezpośredniej. Podmiot liryczny wyraża swój pogląd odnośnie ważnych problemów dotyczących otaczającego go świata. Stwierdza on, że największą dla niego radością jest możliwość tworzenia, a poezja pozwala oderwać się od dni, kiedy w jego życiu panuje przygnębienie, szarość i smutek. Ukojenie jego duszy niesie obserwacja zmienności otaczającej go przyrody. To ona inspiruje twórcę. Wiersz zbudowany jest z ośmiu wersów ułożonych w cztery zwrotki napisane dystychem, czyli strofą dwuwersową. Utwór o takiej strukturze nazywamy oktostychem. Uwagę zwracają przenośnie: rząd pereł – nizane oktostychy, bezsłoneczna bladość dni, dobre promienie psychy. Stwarzają one nastrój spokoju, wyciszenia, radości tworzenia. Występują także epitety, np.: spokojny smęt, dusza czująca, promieni dobrych oraz przenośnie, np. złoty grot zachodzącego słońca. Ukazują one nastrój oraz określają obiekty. Autor zastosował rymy parzyste żeńskie.

Prolog

Czasem spokojny smęt przez chwilę mi zamąca Jesienny, złoty grot zachodzącego słońca. I dusza ma czująca odwiecznych wspomnień echa Do tych świetlanych plam łagodnie się uśmiecha. Z promieni dobrych tych samotnej mojej psychy Rodzi się pereł rząd – nizane oktostychy. I gdy przychodzi znów dni bezsłonecznych bladość, To w naszyjniku tym jest cała moja radość.

Wiersz należy do liryki pośredniej. Dla podmiotu lirycznego chwila, kiedy może tworzyć, jest tytułowym szczęściem. Widzi uroki życia i otaczającego go świata, wszędzie dostrzega piękno i dlatego szczęściem jest dla niego wszystko. Poeta dostrzega elementy świata, przekształca je w materię poetycką. Poetyckie natchnienie przdstawione zostało jako pędzące rumaki. Biała droga symbolizuje białe kartki poety. Podmiot liryczny operuje zmysłami, ukazując piękno świata w poezji. Cztery strofy dwuwersowe (dystychy) tworzą ośmiowersowy wiersz – oktostych. Poeta wykorzystał tu instrumentację głoskową (aliterację), by w ten sposób podkreślić to szczęście, które odnajduje w procesie tworzenia. Charakterystyczne symboliczne brzmienie nadają utworowi onomatopeje, np. głaskać, rozcinać. W utworze występuja rymy okalające żeńskie.

Szczęście

Jak kroplę czuć na wardze smak każdej cichej chwili, Rozcinać mocnym nożem welinu białe kartki. Głaskać jedwabiem ręki wszelaki płomień żartki, Czuć, jak się rumak wartki pod jarzmem dłoni chyli. Czekać, aż słońca światło biel kwietnych drzew przykłoni, Przykrócać i popuszczać rumakom swoim wodze. Smakować każdy krok swój po białej twardej drodze, Jak kryształ szklanej kuli czuć dnie we wnętrzu dłoni.

Julian Tuwim

urodził się 13.09.1894 roku w Łodzi, w mieszczańskiej rodzinie zasymilowanych Żydów. W latach 1904–1914 uczęszczał do Męskiego Gimnazjum Rządowego w Łodzi. Na początku uczył się słabo, nie okazywał zainteresowania przedmiotami ścisłymi, zwłaszcza matematyką, przez co powtarzał szóstą klasę. Zadebiutował w 1911 roku przekładem na esperanto wierszy Leopolda Staffa. W roku 1913 miał miejsce jego właściwy debiut poetycki, wiersz "Prośba" opublikowany został w „Kurierze Warszawskim”. W 1916 roku, z myślą rozpoczęcia studiów, twórca przeniósł się do Warszawy. Studiował prawo i polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim (1916–1918), ukończył jedynie po jednym semestrze. W trakcie studiów rozpoczął współpracę z czasopismem "Pro Arte et Studio". Był jednym z założycieli grupy poetyckiej "Skamander" w 1916 roku. 30 kwietnia 1919 roku poślubił Stefanię Marchew. W czasie wojny polsko-bolszewickiej pracował w Biurze Prasowym naczelnego wodza Józefa Piłsudskiego. Członek i założyciel Związku Artystów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS). W 1939 roku wyemigrował przez Rumunię, Włochy do Francji. Wspólnie z Janem Lechoniem, Antonim Słonimskim, Kazimierzem Wierzyńskim oraz Mieczysławem Grydzewskim spotykali się w paryskiej kawiarni "Café de la Régence".

W obliczu kapitulacji Francji (1940) i osobistego zagrożenia, Tuwim i Lechoń udali się przez Hiszpanię do Lizbony, a następnie do Rio de Janeiro, gdzie dołączył do nich Kazimierz Wierzyński. Ostatecznie wspólnie też wyjechali do Nowego Jorku, gdzie poeta mieszkał przez blisko pięć lat. Tuwim i Oskar Lange pisali dla pism „Nowa Polska” oraz „Robotnik”, natomiast Wierzyński i Lechoń utworzyli „Tygodnik Polski”. W czasie okupacji niemieckiej całość twórczości Juliana Tuwima trafiła na niemieckie listy proskrypcyjne jako szkodliwa i niepożądana, z przeznaczeniem do zniszczenia. Do Polski Tuwim wrócił w czerwcu 1946 roku i stał się osobą chronioną, adorowaną i uprzywilejowaną przez ówczesne władze. Został okrzyknięty poetą państwowym. W tym samym roku Tuwimowie adoptowali córkę Ewę. W ostatnich latach życia Tuwim stworzył niewiele wierszy; czasami tylko ulegał prośbom zaprzyjaźnionych redaktorów, potrzebujących wierszy na rocznicowe okazje. Pisał prywatnie (bez publikowania). Do końca zajmował się też tłumaczeniami i zbieraniem kuriozów literackich, które publikował w miesięczniku „Problemy”. Zmarł 27 grudnia 1953 roku w Zakopanem.

Sam tytuł "Poezja" od razu wskazuje na temat wypowiedzi podmiotu lirycznego. Autotematyczny charakter wypowiedzi w wierszu można odczytywać jako manifest programowy Tuwima, w którym kolejne postulaty dotyczą kształtu poezji skamandryckiej. Poeta jest tym, który wypowiada radość istnienia. Autor swoje słowa kieruje do wszystkich odbiorców, używa języka komunikatywnego. Wiersz przejawia się radością, podziwem nad światem. Widoczny jest witalizm. Pojawiają się liczne prozaizmy. Wiersz obfituje w środki stylistyczne, które wzmacniają ekspresję utworu. Dzięki nim tekst zyskuje wrażenie spontanicznego i improwizowanego wystąpienia poety, który chce porwać tłumy i zmienić poezję. Niedopowiedzenie: Co ja właściwie sądzę o poezji buduje napięcie, wzmaga ciekawość w czytelniku; wykrzyknienie Będą te słowa jak taneczny krok! pokazuje entuzjazm podmiotu lirycznego, ma wywołać podobną reakcję w odbiorcy. Układ stroficzny wiersza jest zróżnicowany.Długość wersów jest różna. Poeta nie przestrzega zasad sylabizmu ścisłego. Długość wersu jest wyraźnie podporządkowana zamierzeniom artystycznym, treść staje się ważniejsza niż forma wiersza.

Poezja

Powstał w duszy mej wprost szaleńczy plan, Plan, który można przyrównać herezji: Niech się dzisiaj dowie wszelki stan, Co ja właściwie sądzę... o poezji. Jakie w tej sprawie „przekonania” mam, Jak brzmią zasady tej mojej „teorii”, Niech słucha mędrzec i niech słucha cham Teoretycznej mej fantasmagorii! Będą te słowa jak taneczny krok! Będą – jak złota do Stolicy droga! - Poezja – jest to, proszę panów, skok, Skok barbarzyńcy, który poczuł Boga! Jest to pierwotny, czippewajski krzyk I chutna miłość do rodzącej ziemi, Zadowolony barbarzyńcy ryk, Gdy ujrzał Ogień oczy zdumionemi. Wtedy – podskoczył! – To – poezji Bóg! Skoczył – i krzyknął słowo obłąkańcze! Poświęcił Bogu chaty swojej próg, Poświęcił tańcem. Więc i ja też tańczę.

Rwanie bzu jest symbolem tworzenia poezji. Poeta to osoba, która czerpie radość z tworzenia, przeżywa zdumienie nad pięknem świata, jest zachwycona urokiem natury i potrafi w swoim wierszu oddać to piękno. Postawa twórcza przyjmuje charakter radosny; afirmacji świata, kultu aktywności, witalizmu, żywiołowości. W wierszu zastosowano celowy dobór instrumentacji głoskowej (np: ,,nadarli", ,,naszarpali", ,,narwali", natargali") w celu podkreślenia wszechogarniającej radości oraz siły płynącej z człowieka i natury. Poeta stosuje również synestezję w celu podkreślenia intensywności zachwytu: pachnie kropliste po uszy.

Rwanie bzu

Narwali bzu, naszarpali, Nadarli go, natargali, Nanieśli świeżego, mokrego, Białego i tego bzowego. Liści tam - rwetes, olśnienie, Kwiecia - gąszcz, zatrzęsienie, Pachnie kropliste po uszy I ptak się wśród zawieruszył. Jak rwali zacietrzewieni W rozgardiaszu zieleni, To się narwany więzień Wtrzepotał, wplątał w gałęzie. Śmiechem się bez zanosi: A kto cię tutaj prosił? A on, zieleń śpiewając, Zarośla ćwierkiem zrosił. Głowę w bzy - na stracenie, W szalejące więzienie, W zapach, w perły i dreszcze! Rwijcie, nieście mi jeszcze!

Jan Lechoń

jeszcze wówczas orientacji seksualnej poety (zakochanego w Wandzie Serkowskiej), później już tylko homoerotycznej, stały się podstawą depresji, a w jej wyniku – nieudanej próby samobójczej w marcu 1921 roku, po której Lechoń leczył się w szpitalu psychiatrycznym. Lechoń był współzałożycielem Polskiego Instytutu Nauk i Sztuk w USA. Współpracował z radiem, redagował wiele periodyków polonijnych. Z tej jego aktywności oraz z umiłowania wielkiej, a niedocenionej w świecie– kultury polskiej narodził się eseistyczny tom "O literaturze polskiej", stanowiący w intencji Lechonia próbę ukazania uniwersalnego wymiaru zwłaszcza romantyzmu polskiego. Mimo tej aktywności stan psychiczny Lechonia nie był dobry. Poeta źle znosił oddalenie od Polski, samotność, a także swoją orientację. Za radą psychiatry Lechoń zaczął systematycznie pisać dziennik: pierwszy zapis jest z 30 sierpnia 1949 roku, a ostatni z 30 maja 1956 roku, napisany 9 dni przed śmiercią. Miał być to lek na nerwicę poety, jednak nie pomógł. Lechoń podjął drugą w życiu próbę samobójczą, tym razem skuteczną. Zginął, skacząc z dwunastego piętra hotelu "Hudson" w Nowym Jorku.

właściwie nazywał się: Leszek Józef Serafinowicz. Urodził się 13 marca 1899 roku w Warszawie, w rodzinie o korzeniach tatarskich. W grudniu 1912 nakładem ojca ukazał się jego debiutancki tomik wierszy "Na złotym polu". W 1916 roku Lechoń zdał maturę i rozpoczął studia z zakresu filologii polskiej na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego, jednak nigdy ich nie ukończył. W tym czasie współredagował czasopismo „Pro Arte et Studio”. Był współzałożycielem kawiarni „Pod Pikadorem” i grupy poetyckiej „Skamander”, to on wymyślił jej nazwę, wygłosił także słowo wstępne na pierwszym jej publicznym występie 6 grudnia 1919 roku. W czasie wojny polsko-bolszewickiej pracował w Biurze Prasowym Wodza Naczelnego Józefa Piłsudskiego. Współtworzył kabaret literacki „Pikador”. Należał do zarządu Związku Zawodowego Literatów Polskich, był sekretarzem generalnym PEN Clubu. Publikował w „Wiadomościach Literackich”. Debiutował mając 21 lat tomem wierszy "Karmazynowy poemat" (1920), który przyjęto z entuzjazmem. Stawiane sobie wysokie wymagania, wcześnie ujawnione poczucie niemocy twórczej (nękające go, mimo spełnień artystycznych, przez całe życie), także problemy osobiste na tle biseksualnej

(fragment)

Utwór ma bu­do­wę re­gu­lar­ną, skła­da się z dzie­wię­ciu czte­ro­wer­so­wych strof. Na­bie­ra ryt­micz­no­ści dzię­ki za­sto­so­wa­niu re­gu­lar­ne­go ukła­du ry­mów. Po­ja­wia­ją się rymy żeń­skie oka­la­ją­ce (ABBA).Utwór na­le­ży do liryki bezpośredniej, pod­miot li­rycz­ny ujaw­nia swo­ją obec­ność, dzie­li się oso­bi­sty­mi re­flek­sja­mi. Świad­czy o tym za­sto­so­wa­nie cza­sow­ni­ków w pierw­szej oso­bie licz­by po­je­dyn­czej. Pod­miot li­rycz­ny zwra­ca się do wszyst­kich Po­la­ków, każe im prze­stać ana­li­zo­wać prze­szłość oj­czy­zny, ale sku­pić się na te­raź­niej­szo­ści i przy­szło­ści. Opis jest żywy i pla­stycz­ny dzię­ki za­sto­so­wa­niu wie­lu epitetów (egip­skich pi­ra­mid, bez­no­dzy żoł­nie­rze). Wy­po­wiedź pod­mio­tu li­rycz­ne­go ma cha­rak­ter prze­no­śny, po­ja­wia­ją się metafory (pa­pu­ga wszyst­kich lu­dów - w cier­nio­wej ko­ro­nie). Po­eta za­sto­so­wał rów­nież porównania (ka­le­ka, jak bez­no­dzy żoł­nie­rze szpi­tal­ni). W utwo­rze obec­ne są personifikacje (la­tem niech się słoń­ce prze­glą­da w mo­ty­lach). Po­ja­wia­ją się wykrzyknienia (O!, Ja to­bie roz­ka­zu­ję!, Za­bij­cie go!). za­sto­so­wa­no pytania retoryczne (Co wi­dok mi za­mknę­ły da­le­ki na ście­żaj?, Czy wszyst­ko w pył roz­kru­szę, czy... Pol­skę obu­dzę). Na rytm utwo­ru wpły­wa­ją też powtórzenia (A wio­sną - nie­chaj wio­snę, nie Pol­skę zo­ba­czę). Wiersz zo­stał na­pi­sa­ny pod­nio­słym ję­zy­kiem, peł­nym li­te­rac­kich alu­zji i sym­bo­li.

Herostrates

Czy­li to bę­dzie w So­fii, czy też w Wa­szyng­to­nie. Od egip­skich pi­ra­mid do śnie­gów To­bol­ska Na ty­sią­cz­ne się wior­sty roz­sia­dła nam Pol­ska, Pa­pu­ga wszyst­kich lu­dów - w cier­nio­wej ko­ro­nie. Ka­le­ka, jak bez­no­dzy żoł­nie­rze szpi­tal­ni, Co będą ze łzą wiecz­ną cho­dzi­li po świe­cie, Taka wy­szła nam Pol­ska z urzę­du w po­wie­cie I taka się po­wlo­kła do ro­bót - w ko­pal­ni. Dziew­czy­na, na mat­czy­ne nie­po­mna prze­stro­gi, Nie­praw­ny dóbr suk­ce­sor, ora­nych przez dzie­ci, Ro­ba­czek świę­to­jań­ski, co w nocy za­świe­ci, Wspo­mnie­niem daw­nych bo­gactw ży­ją­cy ubo­gi. A dzi­siaj mi się w zim­nym po­wie­wie je­sie­ni, W sze­le­ście rdza­wych li­ści, le­cą­cych ż kasz­ta­nów, Wy­da­ła ko­ścio­tru­pem spod wszyst­kich kur­ha­nów, Co cze­ka trwoż­ny chwi­li, gdy dało od­mie­ni. .

(fragment)

W wierszu na pierwszy plan wysuwa się problematyka egzystencjalna, uruchamiająca także konteksty metafizyczne. Wiersz pisany jest tradycyjnym trzynastozgłoskowcem. Niepokoje związane z kondycją narodu ustępują miejsca nastrojowi melancholijnego rozpamiętywania uniwersalnych doświadczeń ludzkiej kondycji: miłości, samotności, przemijania, śmierci. Postawą podmiotu jest dominanta rezygnacyjna. Wyraźna tendencja do formułowania paradoksalnej puenty, często o charakterze antytezy. Autor operuje przeciwieństwami. Wiersz ma niepokojący charakter i jest "przyciszony". Autor wiersza inscenizuje sytuacje z teatralnym wyczuciem rekwizytu i efektu. Wiersz charakteryzuje się spokojną formą, melancholijnym nastrojem, intertekstualnym osadzeniem w tradycji kultury i teatralnością. Silna jest w nim– co łatwo zrozumieć – nuta nostalgiczna.

Piłsudski

Czar­na Ra­chel w czer­wo­nym idzie sza­lu drżą­ca I ga­łę­zie cho­iny po­trą­ca idą­ca - Ni­ko­go nie chce bu­dzić swej suk­ni sze­le­stem, I idzie w przód jak sen­na, z rąk tra­gicz­nym ge­stem, I wzro­kiem, błęd­nym wzro­kiem gasi mgieł we­lo­ny, I świt się robi na­raz. I sta­je zlęk­nio­ny. Po­bla­dłe Ro­be­spier­ry, cisi, smut­ni, czar­ni, Wy­cho­dząc, z hu­kiem drzwia­mi trza­snę­li ka­wiar­ni. Na ro­gach ulic pi­szą strasz­ną ręką krwa­wą, Uśmie­cha­ją się dziw­nie i giną na pra­wo. Tyl­ko sły­chać nóg tu­pot na uli­cy pu­stej I szept ci­chy. Trup ja­kiś z zbie­la­ły­mi usty - I gdzieś koń­czy mu­zy­ka ja­kiś bal spóź­nio­ny. Pod lila aba­żu­rem mru­ga­ją lam­pio­ny. Bia­łych suk­ni w nie­ła­dzie sen­ność, cie­pło, zmię­tość I pier­si, krą­głych pier­si ob­na­żo­na świę­tość, I ma­zur, bia­ły ma­zur w ogłu­pia­łej sali: Dziś! dziś! dziś! Wieś za­cisz­na i sznu­ry ko­ra­li. Roz­tań­czy­ła się sala tę­gim nóg tu­po­tem. Ho­łub­ce o pod­ło­gę walą, b^ją grzmo­tem, Bia­łe pan­ny i pan­ny nie­bie­skie, ró­żo­we, Prze­lot­nie a za­lot­nie prze­chy­la­ją gło­wę I mó­wią czar­nym fra­kom: "Przyjdź­cie do nas ju­tro" I po­da­ją im usta za po­da­ne fu­tro.

Kazimierz Wierzyński

grupy poetyckiej "Skamander". W czasie wojny polsko-bolszewickiej 1919–1921 był oficerem do spraw propagandy. Po zakończeniu działań wojennych przebywał krótko w Szwajcarii i we Francji, po czym osiadł na stałe w Warszawie, gdzie mieszkał przez cały okres międzywojenny. W 1923 roku ożenił się z aktorką Bronisławą Kojałłowicz. We wrześniu 1939 roku ewakuowany wraz z zespołem redakcyjnym "Gazety Polskiej" do Lwowa, następnie przedostał się do Francji, a po jej klęsce przybył w 1941 roku do Stanów Zjednoczonych. W 1943 roku był założycielem i członkiem komitetu redakcyjnego „Tygodnika Polskiego” w Nowym Jorku. Po zakończeniu II wojny światowej pozostał na uchodźstwie. Współpracował z londyńskimi "Wiadomościami", redagowanymi przez Mieczysława Grydzewskiego , publikował w emigracyjnych wydawnictwach londyńskich i paryskim Instytucie Literackim (Biblioteka „Kultury”), współpracował z Radiem Wolna Europa. W 1964 roku wrócił do Europy, osiedlając się początkowo w Rzymie, a następnie w Londynie, gdzie zmarł 13 lutego 1969 roku wieczorem w szpitalu. Kilka godzin przed śmiercią zakończył pracę nad ostatnim zbiorem swych wierszy – "Sen mara".

urodził się 27 sierpnia 1894 roku w Drohobyczu. Uczęszczał do szkół w Drohobyczu i Chyrowie. Po awansie ojca rodzina przeniosła się do Stryja, gdzie Kazimierz spędzał kolejne młode lata życia, uczęszczał do gimnazjum klasycznego, w którym w 1912 roku uzyskał maturę. W tym samym roku został zapisany na Uniwersytet Jagielloński. Przez rok studiował na tamtejszym Wydziale Filozoficznym polonistykę, romanistykę i filozofię, a przez rok następny – na uniwersytecie w Wiedniu – slawistykę, filozofię i germanistykę. Po wybuchu I wojny światowej wstąpił do polskiej ochotniczej formacji wojskowej Legion Wschodni. Po jej rozwiązaniu wcielony został do armii austriackiej. W bitwie pod Kraśnikiem cały jego oddział dostał się do niewoli rosyjskiej. Jako oficer niższego stopnia trafił do obozu w Riazaniu, przeznaczonego dla jeńców austriackich słowiańskiego pochodzenia. Przebywając tam nauczył się języka rosyjskiego i poznawał literaturę rosyjską. Z obozu zbiegł w styczniu 1918 roku i pod panieńskim nazwiskiem matki (Wąsowicz) ukrywał się w Kijowie, gdzie wstąpił do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Jesienią 1918 roku przedostał się do Warszawy. Tam szybko wszedł w samo centrum życia literackiego jako współpracownik pisma młodzieży akademickiej "Pro Arte et Studio", stał się uczestnik wieczoróww kawiarni poetów "Pod Picadorem" w Warszawie – a wreszcie współtwórcą

Stroficzny, ośmiowersowy utwór jest poetycką pochwałą wiosny, młodości, witalności oraz beztroski. W dwóch czterowersowych, rymowanych (rymy ABAB) zwrotkach napisanych dwunastozgłoskowcem Kazimierz Wierzyński zawarł swoją filozofię oraz ogłosił swój pogląd na sztukę. Wiersz jest zatem swoistym programem artystycznym, manifestem poetyckim Wierzyńskiego. Pierwszoosobowy podmiot liryczny, świadczący o zaklasyfikowaniu utworu do liryki bezpośredniej. Ogólna tendencja poetycka przejawiająca się w tego typu chwytach to zaskakiwanie odbiorcy, wprowadzanie przedstawień niezwykłych, nie mających odpowiedników w świecie realnym, ale jednocześnie pogodnych i pełnych humoru. Podmiot liryczny występuje tu jako beztroski i radosny inscenizator oryginalnych widowisk, zdarzeń i gier. Wiersz cechuje się radosnym zachwytem nad życiem. Rymy są często zaskakująco dobierane, wystepuje kojarzenie wyrazów na zasadzie podobieństwa dźwiękowego.

Wiosna i wino

Wiosna i wino: dwa płuca oddechem Młodym wezbrane i w ślepym zachwycie Wyśpiewujące pogańskim swym śmiechem Ziemię, panteizm, człowieka i życie. Wiosna i wino: dwie wargi, co swymi Pocałunkami mieszają sny w głowie, Że się zawraca do góry i dymi!... O, przyjaciele! Piję wasze zdrowie!

W wierszu zostały użyte liczne anafory. Układ rymów jest krzyżowy (ABAB). Poeta sytuuje na samym szczycie osiągnięć człowieka jako niepodważalny dowód dzielności, wytrwałości i piękna, symbol zwycięstwa człowieka nad samym sobą, nad własną słabością. Poeta portretuje bohatera walki sportowej w akcji, przyjmując punkt widzenia dyskobola (Z palców na palce, jak pstrąg się przerzuca, Jak lotne przęsło, jak skaczący most). Dobór celnych metafor, powściągliwy, ale wzniosły ton opisu składają się na wrażenia obcowania z autentycznym bohaterem, nazywającym siebie dyskobolowym herosem, który wszczyna niewstrzymany ruch. Rzut dyskiem staje się czym więcej niż dyscypliną sportową, ale bohaterskim czynem dalece wykraczającym poza granice wyobraźni, wyzwaniem rzuconym światu. Wiersz posiada środki stylistyczne takie jak: epitety: rozwartej, połyskliwy, złocistej, lotne, wielkim, niewstrzymany, porównania: Dysk , niby dukat połyskliwy, Z placów na place jak pstrąg się przerzuca, jak lotne przęsło, jak skaczący most, wzbił się jak duch, metafory: światom wyolbrzymia płuca, wszczynam niewstrzymany ruch.

Dyskobol

Rzut mój w rozwartej zaczyna się dłoni, Rzut mój się kończy nie wiadomo gdzie, Dysk, niby dukat połyskliwy, dzwoni Poza światami, za metami, w mgle. Dysk mój upada na ziemię, i dźwięczy, I znów się zrywa i wykreśla łuk, To serce skute w złocistej obręczy Tętni i bije i przyśpiesza stuk. Z placów na place jak pstrąg się przerzuca, Jak lotne przęsło, jak skaczący most, Rzut, który światom wyolbrzymia płuca, Który wymierza gwiazdom wielkim wzrost. Rzut, który miarę wytkniętą już przerósł, Minął granice i wzbił się jak duch, Rzut ten mam w dłoni – dyskobol i heros, Ja, który wszczynam niewstrzymany ruch.

Dziękujemy za uwagę

Projekt eTwinning Uczeń, czyli genialny nauczyciel

opiekun: Elżbieta Suchocka

Subtitle

Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych Supraśl 2021

Prezentację przygotowały:Aleksandra Aleksiejew Faustyna Wołczek

Next page

genially options