Want to create interactive content? It’s easy in Genially!

Get started free

AKCJE MAŁEGO I DUŻEGO SABOTAŻU

Ewa Janicka

Created on March 15, 2021

Start designing with a free template

Discover more than 1500 professional designs like these:

Transcript

W służbie ojczyźnie

Działalność bohaterów „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego miała prowadzić do osłabienia pozycji okupanta oraz zaznaczeniu ciągłej obecności ruchu oporu w Polsce. Szczególne znaczenie miały akcje dywersyjne, które służyły nękaniu nieprzyjaciela, krzyżowaniu jego planów, obniżaniu efektywności pracy, utrudnianiu prowadzenia wszelkich działań. W opowieści o losach Alka, Zośki i Rudego znajdziemy kilka opisów tego rodzaju akcji.

Mały Sabotaż był często spontaniczny, natomiast dywersja wymagała planowania.

Zapamiętaj!

MAŁY SABOTAŻ

AKCJE DYWERSYJNE

- rozbrajanie niemieckich żołnierzy, - odbijanie więźniów z transportu, - wysadzanie mostów i torów kolejowych, w celu uniemożliwienia transportu broni, - wykonywanie wyroków na szczególnie okrutnych gestapowcach, - akcja pod Arsenałem

- akcja fotograficzna - "akcja przeciw Paprockiemu" - akcja kinowa - "afera kopernikowska" - zdejmowanie niemieckich flag - wieszanie polskich chorągiewek w święta narodowe - wpuszcznie gazu do lokali i sklepów dostępnych tylko dla Niemców

Co to jest MAŁY SABOTAŻ?

Pojęcie to odnosi się do akcji organizowanych w celu osłabiania pozycji okupanta, głównie poprzez ośmieszanie go, ciągłe sygnalizowanie istnienia oporu, umacnianie ducha patriotycznego oraz paraliżowanie działań niemieckich punktów usługowych i instytucji. Nierzadko wymierzano sprawiedliwość ludziom bratającym się z okupantem. Jednak w przeciwieństwie do akcji dywersyjnych, chodziło tutaj przede wszystkim o dobitne zasygnalizowanie braku akceptacji dla określonych działań (np. oblewania odzieży żrącym płynem itp.).

Problem z fotografami Pierwsze zadanie, jakiego podjęli się bohaterowie dzieła Aleksandra Kamińskiego, dotyczyło wymierzenia sprawiedliwości warszawskim fotografom, którzy na swoich wystawach prezentowali zdjęcia niemieckich żołnierzy. Ich zachowanie odbierano jako demoralizujące miejscową ludność oraz umacniające pozycję okupanta. Początkowo prowadzących swoje przedsiębiorstwa ostrzeżono drogą listowną, lecz jedynie nieliczni zdecydowali się na usunięcie nieakceptowanych zdjęć. Zaistniała więc konieczność dania im nauczki.to nie było łatwe, ponieważ w okresie tym Warszawa nie znała jeszcze aktów sprzeciwu, a wybicie szyby na ruchliwej ulicy równoznaczne było ze skoncentrowaniem na sobie uwagi przechodniów. Wyznaczeni do misji przez długi czas planowali kolejne posunięcia i zastanawiali się nad najlepszym sposobem wykonania powierzonych obowiązków. Na pierwsze miejsce w działaniach wysunął się tutaj Alek, który korzystał ze swojego roweru. Chłopak wkładał do kieszeni sporą ilość żelaza i rzucał nim w witryny. Później zaczął wykorzystywać huk tramwajów, by rzucać masywnymi nakrętkami wtedy, gdy akurat przejeżdżały obok niego. Huk był wtedy zagłuszany. Akcja wybijania szyb wystawowych trwała przez kilka tygodni. Przyniosła bardzo wymierne skutki – prędko z ulic Warszawy zniknęły zdjęcia niemieckich żołnierzy.

„Tylko świnie siedzą w kinie” Druga akcja Małego Sabotażu, którą prowadzono równolegle do działań wymierzonych w fotografów, miała zniechęcić Polaków do pojawiania się w kinach na niemieckich produkcjach, często bardzo propagandowych. Rozpoczęto od metody bardzo prostej – na murach wypisywano slogan „Tylko świnie siedzą w kinie”. W tych działaniach szczególnym opanowaniem wykazywał się Rudy (pisanie na murze wymagało stalowych nerwów). Jego największym osiągnięciem było umieszczenie tekstu na ul. Rakowickiej, gdzie znajdowały się koszary lotnicze. W dodatku ozdobił go bardzo wymownym rysunkiem. Później wydawano stosowne ulotki adresowane do młodych ludzi, wywieszano parodystyczne ogłoszenia, w których sam naczelnik propagandy zachęcał Polaków do odwiedzania kin, gdyż finansowana jest z nich armia niemiecka. Wielokrotnie gazowano nawet sale kinowe, by wypędzać z nich ludzi. Wszystko to nie przynosiło jednak efektu. Któregoś dnia Wawrowi z pomocą przyszli hitlerowcy, organizując łapankę w kinach. Jednak i po tym zdarzeniu ludzie często chodzili na projekcje (narrator nazywa widzów „poślednim ludkiem”, jednak oddaje im sprawiedliwość, że na widok intensywnej propagandy niemieckiej tupali i gwizdali).

Restaurator Paprocki Paprocki prowadził restaurację przy ulicy Madalińskiego. Nie wstydził się tego, iż pośredniczy w prenumeracie pisma „Der Sturmer” (jednego z najbardziej agresywnych periodyków niemieckich). Chętnym oferował także dostęp do innych periodyków. W końcu dowództwo Wawra podjęło decyzję, że mężczyznę trzeba „wykończyć”. Zadania podjęli się Alek i Rudy. Kwatera operacyjna znajdowała się w mieszkaniu Bytnara. To właśnie tam obmyślano kolejne posunięcia. Najpierw wysłano Paprockiemu kilka listów, później stłuczono szyby, następnie rozwieszono ogłoszenia informujące o chęci sprzedania przez niego słoniny. W końcu nękano go telefonami wypytującymi o zawartość niemieckich pism. Mężczyzna pozostał nieugięty. W „Nowym Kurierze Warszawskim” ukazało się więc ogłoszenie, że Paprocki sprzeda węgiel. Na murach restauracji napisano kilka soczystych słów, a na drzwiach powieszono klepsydrę informującą o zgonie Paprockiego. Wkrótce restaurator odpowiedział, zamieszczając ogłoszenie, iż nie pośredniczy już w prenumeracie.

Malując i lepiąc na murach Dwie akcje Małego Sabotażu cieszyły się szczególnym powodzeniem. Polegały one na oznaczaniu murów odpowiednimi symbolami. Pierwszym z nich był afisz ośmieszający wodza Trzeciej Rzeszy – „Führer powiedział...”. Drugi przedstawiał żółwia. Poczciwe zwierzątko miało nawoływać do zwalniania pracy w zakładach prowadzonych przez okupanta. W działaniach tych na pierwsze miejsce wysuwał się Rudy, chłopak naprawdę utalentowany plastycznie. Mały Sabotaż Wawra zaangażował się także w brytyjską akcję propagandową, która polegała na pisaniu na murach litery „V” – od angielskiego „Victory”. Niemal cała Europa została oznakowana tym symbolem. Wkrótce Goebbels odpowiedział na to, przekształcając „victory” w „victorię” (znak niemieckiego zwycięstwa). Jeszcze szybsza była jednak riposta Małego Sabotażu. W Warszawie niemieckie znaki przerobiono na napisy „Deutschland verloren” (Niemcy stracone/ zgubione). Podobnie stało się z hasłem „Deutschalnd siegt an allen Fronten”, co zastąpiono: „Deutschland liegt an allen Fronten” („Niemcy wygrywają na wszystkich frontach” w „Niemcy leżą na wszystkich frontach”).

Wędliny nie dla Niemców W Warszawie otworzono sklepy, które sprzedawały mięso jedynie Niemcom. Dla biednych mieszkańców miasta był to okrutny cios (dostawali oni niewielkie porcje na kartki). Zośka i Rudy postanowili zaznaczyć swoje niezadowolenie z tego faktu. Przeprowadzili kilka eksperymentów z próbkami gazowymi zaopatrzonymi w stoper. W końcu udało im się osiągnąć zamierzony efekt. Któregoś dnia, o 12 w południe, bohaterowie weszli do sklepu Wohifartha na Nowym Świecie, uprzednio zaopatrzywszy się w samozamykającą się kłódkę, która odegra w tej historii kluczową rolę. Zośka położył na ladzie próbkę i zapalił lont. Bohaterowie prędko wybiegli na zewnątrz. Rudy miał zamknąć drzwi na kłódkę, ta okazała się jednak za mała. Chłopcy musieli prędko uciekać, a ktoś z przechodniów otworzył zamkniętych w sklepie Niemców.

Precz z flagami! Kiedy Zośka i Rudy starali się zakomunikować niezadowolenie Polaków z działań Niemców w kwestii żywnościowej, Alek i jego towarzysze zajmowali się ściąganiem niemieckich flag. Koledzy z piątki wyznaczonej do tego zadani wybierali cele, które nie satysfakcjonowały Alka. To on usunął olbrzymich rozmiarów flagę z gmachu PKO (róg Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej). Dłużny nie pozostał Rudy, który następnego dnia pokazał koledze flagi zdjęte z Zachęty.

Manifestacja miłości do Polski Jednym z najważniejszych znaków ciągłego istnienia Polski i oporu wobec okupanta było malowanie na murach „kotwic” oraz pisanie hasła „Polska zwycięży”. W działaniach tych wszyscy bohaterowie odznaczali się wielką aktywnością, największym zmysłem organizacyjnym cechował się jednak Zośka, który zawsze starał się wszystko usprawniać (raz udało mu się nawet uratować dwoje ludzi, prędko reagując na niemieckie posunięcia). Szczególnymi dniami dla działających w ramach Małego Sabotażu były 3 maja oraz 11 listopada. Właśnie wtedy w miastach pojawiało się najwięcej symboli narodowych. W maju zorganizowano akcję rozwieszania flag (grupa Rudego mocowała je na latarniach, grupa Alka zarzucała na przewody). W listopadzie znacznie zintensyfikowano pojawianie się haseł „Polska zwycięży”. Czerwiec roku 1942 był miesiącem, w którym na tysiącu egzemplarzy „Nowego Kuriera Warszawskiego” wykonano wielkie „pieczątki” Polski Walczącej (symbol kotwicy). Załączono do nich życzenia imieninowe dla generała Władysława Sikorskiego.

Kopernik był Polakiem! Akcja ta prędko stała się głośna na cały kraj. Niemcy, wkrótce po zajęciu Warszawy, skutecznie zasłonili część pomnika Mikołaja Kopernika – na której widniał napis: „Mikołajowi Kopernikowi – Rodacy” – mosiężną płytą z odpowiednikiem starej treści, lecz w języku niemieckim. Gdy Alek przeczytał, że wielki astronom przyszedł na świat 19 lutego, postanowił w odpowiedni sposób uczcić rocznicę jego narodzin. Tydzień przed planowanym usunięciem niemieckiej płyty bohater dokładnie jej się przyjrzał (było to o 6 rano). Jednak miejsce ulokowania pomnika nie należało do najlepszych – mieścił się naprzeciwko komendy. Kiedy nadszedł dzień zrealizowania zamierzenia, prędko okazało się, iż Alkowi poszło znacznie łatwiej, niż mógł się spodziewać. Śruby łatwo ustąpiły pod naciskiem jego dłoni, a odgłos odpadającej płyty nie wzbudził zaniepokojenia. Po chwili, którą przeznaczył na ochłonięcie, wziął ciężki obiekt i ukrył w bezpiecznym miejscu, pod śniegiem. Kilka dni później ekipa z sankami udała się po płytę i wywiozła ją do sobie tylko znanego miejsca. Usunięcie niemieckiej płyty wywołało wielki odzew i stało się wydarzeniem szeroko dyskutowanym. Sam Alek tylko czuł pewien niedosyt – przecież wszystko poszło tak gładko.

AKCJE DYWERSYJNE

Listopad 1942 r. był miesiącem przełomowym w II wojnie światowej. Wojska radzieckie zaczęły stopniowo odpierać niemiecką ofensywę, Rommel poniósł klęskę w Afryce. Właśnie wtedy w Polsce podjęto decyzję o rozpoczęciu intensywnych działań dywersyjnych. Czas ten okazał się okresem zmian także dla bohaterów „Kamieni na szaniec”. Po ponad półtorarocznej współpracy z Małym Sabotażem mieli teraz przejść do Kedywu (Kierownictwa Dywersji), a symbolami ich działalności miały stać się „pistolet, granat i dynamit”. Grupy Szturmowe przeszły bardzo intensywne szkolenie. Oswajano ich z bronią, pokazywano, jak odpowiednio zachowywać się w terenie. Dla wszystkich były to nowe doświadczenia.

Akcja w Kraśniku Pierwsza akcja dywersyjna, w której uczestniczyli bohaterowie „Kamieni na szaniec” (tylko Zośka i Rudy – Alek tym razem „został na lodzie”) miała odbyć się w noc sylwestrową w Kraśniku. Przygotowania do akcji miały miejsce w mieszkaniu Rudego, które zmieniło się w swoiste laboratorium. Szykowano tam miny mające wysadzić tory kolejowe. Działano, rzecz jasna, w ścisłej tajemnicy. Na miejsce bohaterowie przybyli grubo przed północą. Przeprowadzono szybkie rozpoznanie i stwierdzono, iż najlepszym miejscem na spowodowanie katastrofy będzie wielki łuk zakrętu przebiegającego lasem. Zajęto pozycje, wyznaczeni zaczęli kopać (nie wzięli kilofów, a ze względu na mróz ziemia była naprawdę twarda), inni ubezpieczali akcję. Nagle Rudy zobaczył w oddali postać oświetlającą drogę latarką. Zupełnie nie wiedział, co robić. Nie chciał „zgrywać bohatera” na pierwszej akcji, więc podszedł cicho do bardziej doświadczonych kolegów.

Gdy trzy osoby udały się, by sprawdzić zagrożenie, okazało się, iż był to mężczyzna wracający z zabawy sylwestrowej. Zatrzymano go w areszcie dywersyjnym i spokojnie dokończono prace. W samą porę – pociąg właśnie nadjeżdżał.Zośka pełnił rolę obserwatora – jego zadaniem było powiadomienie minera w odpowiednim momencie, aby ten wywołał eksplozję. Zawadzki krzyknął, kolejny żołnierz włączył zapalnik elektryczny, lecz nic się nie stało. Dopiero gdy szarpnął kablem, nastąpił wybuch. Chociaż był nieco spóźniony, wszystko się udało. Później rzucono jeszcze butelkę łatwopalnego płynu na wykolejone wagony. Niemiecki sprzęt bojowy, którego przeznaczeniem było dotarcie do Rosji, płonął. Tej nocy jeszcze kilka oddziałów wykonało te same akcje, osłabiając nazistowskie posiłki wysyłane na wschodni front. W trakcie powrotu do Warszawy ciężarówka z bohaterami wpadła do rowu. Na szczęście nie stało się nic poważnego i, mimo pękniętych resorów, osiągnięto cel podróży.

AKcja w kamienicy

Był luty 1943 r. Okazało się, że koniecznie należy wynieść pewne rzeczy z mieszkania w czynszowej kamienicy, która znajdowała się przy ulicy Brackiej. Pewnego zimowego wieczoru podjechało tam kilka aut i przyszło kilkadziesiąt osób. Wynoszeniem kierował Zośka, akcję ubezpieczali Rudy i Alek. Akcja trwała dwie godziny (od 5 do 7), a liczba zatrzymanych mieszkańców kamienicy (nie mogli opuścić budynku, dopóki praca nie zostanie skończona) wynosiła już ok. 200 osób. Gdy samochody wykonywały którąś z kolei turę, do kamienicy weszło dwóch policjantów (Alek miał rozkaz wpuszczać każdego, nie mógł tylko wypuszczać). Mężczyźni zobaczyli wymierzone w siebie lufy. Zostali rozbrojeni. Ktoś, kto powiadomił policję, zaalarmował później strażników pobliskiej fabryki (werkschutzów). Weszli oni ostrożnie do budynku (Alek musiał ich wpuścić). Kiedy usłyszeli ostrzeżenie, rozpoczęła się strzelanina. Dwóch z nich zginęło. Ranny w udo został Rudy, Zośka dostał rykoszetem w piętę. Warszawy.

Był to już koniec prac, więc podtrzymując towarzysza na ramieniu, Zawadzki wyszedł na ulicę. Przez pomyłkę wsiedli do obcego samochodu. Było już za późno na zmianę, Zośka wyciągnął broń i kazał mężczyźnie jechać. Tymczasem inni towarzysze powoli opuszczali zajmowany pozycje. Uczynili to w odpowiednim momencie – niebawem pod kamienicę przyjechały ciężarówki z niemieckimi żołnierzami.Zośka nakazał innym ruszyć z pomocą i strzelać w stronę kuszetki. Ostatecznie ktoś rzucił granat w stronę wagonu konwojentów, a wyłaniający się z mroku chłopcy otworzyli łomem więźniarkę.Zośka patrzył z niepokojem w stronę drugiego pociągu, lecz nic się nie działo. Po czterdziestu minutach akcji udało się uratować 49 więźniów. Gdy już odeskortowano ich w bezpieczne miejsce, Zawadzki nakazał powrót do

Akcja w Czarnocinie Celem akcji w Czarnocinie było wysadzenie niemieckiego pociągu zmierzającego na front (przewoził on materiały niezbędne armii). Już na samym początku miało miejsce przykre zdarzenie. Trzech członków Grup Szturmowych nie zatrzymało się do niemieckiej kontroli. Rozpoczął się pościg, w wyniku strzelaniny zginął Tadeusz Mirowski („Oracz”).Część grupy wyruszyła wcześniej. Zośka został w Warszawie, by zabrać z magazynu pewne potrzebne materiały i dodatkową broń. Jednak na skutek różnych utrudnień magazynier przybył trochę później. Kiedy Zawadzki wyruszał ze stolicy, miał już naprawdę niewiele czasu (w dodatku nie do końca znał drogę). Przybywszy w końcu na miejsce, zarządził sfinalizowanie akcji (drugi oficer wciąż nie mógł się zdecydować, chciał skonsultowaćto z Zawadzkim). Przedsięwzięcie zakończyło się jednak niepowodzeniem – pociąg przejechał, a uszkodzenia mostu (kiedy nie udało się zatrzymać pociągu, Zośka podjął decyzję, by wysadzić sam most) były nieznaczne. Przyszła pora, by się wycofać. Odskok przeprowadzano w trudnych warunkach – ze zgaszonymi światłami i po nieznanych drogach. Drugie auto, które prowadził Ryszard Wesoły („Rysiek”), miało wypadek. Ranny został kierowca, trzech szturmowców wyszło z wypadku bez szwanku. Zośka nakazał wziąć Ryśka do samochodu. Od teraz jechali bardzo powoli. Obok nich szło trzech żołnierzy, którzy ubezpieczali trasę. Byli to Felek Pendelski („Felek”), Andrzej Zawadowski („Gruby”) i Maciek – jedni z najwybitniejszych członków oddziału. Powoli wschodziło słońce. Niemcy już od pewnego czasu otrzymywali meldunki o uszkodzeniu mostu. Jedna z ich ciężarówek dostrzegła ludzkie sylwetki na drodze. Przez pewien czas wróg trzymał się z daleka. Zaatakował dopiero wtedy, gdy teren stał się spadzisty i mógł jak najciszej (z wyłączonym silnikiem) zbliżyć się do członków Grup Szturmowych. Rozpoczęła się strzelanina. Pomimo bohaterskiej postawy śmierć ponieśli Felek i Gruby. Przetrwać udało się tylko Maćkowi.

Akcja w Sieczychach

Akcja w Sieczychach Grupy Szturmowe Szarych Szeregów postanowiły zlikwidować w ciągu jednej nocy sieć niemieckich posterunków mieszczących się na północno-wschodniej granicy Generalnego Gubernatorstwa (było ich ponad dziesięć). Główne Dowództwo skierowało do tej akcji kilka miejscowych oddziałów oraz posiłki z Warszawy. Jedną z grup dowodzić miał Zośka. Jej zadaniem było zniszczenie budynku mieszczącego się w Sieczychach. Zawadzki zgrupował swój oddział już trzy dni przed akcją. Żołnierze przyzwyczajali się do nowych warunków, poznawali teren. Akcja miała odbyć się 20 sierpnia. Od samego rana przygotowywano bronie. O godzinie 19:30 Zośka udzielił ostatnich wskazówek. Grupa wyruszyła. Po przejściu ośmiu kilometrów żołnierze schronili się w jarze, z którego doskonale widzieli drewniany posterunek. Głównym uderzeniem kierować miał Zawadzki (do szturmu przystępowało ok. 20 osób), ubezpieczeniem zajmował się Andrzej Morro. Zwiadowca dostarczył komunikat, że żandarmi śpią, a na zewnątrz czuwa tylko jeden wartownik z karabinem. O północy wyruszyła grupa uderzeniowa. Gdy zobaczyli wartownika, Zośka dał znak, by rzucić granat. Eksplozjaspowodowała olbrzymie zamieszanie. Zawadzki rozpoczął bieg w kierunku płotu, za nim podążyli inni żołnierze. Rozpoczęła się strzelanina. Oddział Zawadzkiego odniósł zdecydowane zwycięstwo. Jednak przypłacił je śmiercią jednej osoby - dowódcy. Zośka został zastrzelony przez wartownika, który mierzył do niego z okna. v

Akcja w Celestynowie Akcja w Celestynowie odbyła się w maju 1943 r. Jej celem było uwolnienie więźniów przewożonych z Majdanka do Oświęcimia. Pociąg miał przybyć na stację o 22. Dowódcą przedsięwzięcia był Zośka, a towarzyszem i obserwatorem kapitan Pług. Gdy bohaterowie przybyli na miejsce i zajęli odpowiednie pozycje (część rozstawiła się pośród torów, niektórzy zasiedli na ławkach, udając podróżnych), dowiedzieli się, iż pociąg będzie opóźniony. Dopiero po północy dało się słyszeć odgłosy nadjeżdżającej maszyny. W tym czasie nieopodal zatrzymał się pociąg przewożący żołnierzy III Rzeszy, którzy zmierzali na front. Zośka podjął szybką decyzję, by przecięto kable telefoniczne i nakazał zająć pozycje. O pierwszej pociąg był na stacji. Maciek (dowódca niewielkiego oddziału) znalazł wśród wagonów więźniarkę. Kiedy chciał gwizdnąć, wyskoczył z niej Niemiec. Niewiele myśląc polski żołnierz wystrzelił w jego stronę. Zaczęła się strzelanina. Ludzie Maćka schowali się pod wagonami.

AKCJI POD ARSENAŁEM - poświęcimy oddzielną lekcję